Zawody pod oficjalną nazwą „2025 Asia and Europe Triathlon Age-Group Championships” były pierwszymi, w których połączono mistrzostwa Europy z mistrzostwami Azji. Kibice przy jednym wydarzeniu mogli więc śledzić rywalizację najlepszych Europejczyków i jednocześnie pasjonować się wynikami czołówki triathlonistów z Azji. Tysiące fanów pływania, jazdy na rowerze i biegania dopingowały nad Bosforem swoich faworytów, wśród których mieliśmy gogoliński akcent w osobie Alana Szywalskiego, startującego pod „narodową banderą” we wspomnianej wyżej kategorii mężczyzn.
Blisko 10 tysięcy metrów biegu, 40 kilometrów jazdy na rowerze i 2,2 kilometra pływania nasz zawodnik pokonał w czasie 2 godzin 44 minut i 18 sekund, co w końcowej klasyfikacji pozwoliło mu zająć miejsce pod koniec pierwszej trzydziestki. Konkurencję z czasem 2:09:13 wygrał Chińczyk Chen Li, za którego plecami uplasował się najlepszy z Europejczyków, Przemysław Szymanowski. Podium tej kategorii zamknął inny Polak, Łukasz Krieger.
– Zdążyłem już ochłonąć po tureckich mistrzostwach i tak już na spokojnie mogę podsumować mój start jako bardzo cenne doświadczenie – analizował swój występ Szywalski. – To były pierwsze moje mistrzostwa Europy AG w barwach reprezentacji Polski i już sam udział w tak wielkim przedsięwzięciu, w dodatku w roli reprezentanta Polski było dla mnie ogromnym przeżyciem. Zakładałem wynik bliski swoim tegorocznym startom i pod tym względem mogę czuć nieco rozczarowania. Zdawałem sobie sprawę, że będzie piekielnie trudno i rzeczywistość zweryfikowała moje plany. Największe zaskoczenie spotkało mnie już na etapie pływania, bo zamiast oczekiwanych 1500 metrów do pokonania okazało się, że musieliśmy przepłynąć w Cieśninie Bosfor aż 2200 metrów. Pływaliśmy za to w krystalicznie czystej wodzie, w której często zdarzało się mijać żyjące w niej meduzy. Nie ukrywam, że robiło to na mnie wielkie wrażenie, choć z drugiej strony kosztowało mnie to sporo energii. W mojej kilkuletniej przygodzie z triathlonem nie doświadczyłem jeszcze pływania na takim dystansie. Niestety, na rowerze też nie było idealnie, bo poczułem że nogi nie do końca chcą ze mną współpracować. Czterdzieści kilometrów pokonałem ze średnią prędkością 35 km na godzinę, a miałem apetyt na lepszy rezultat. Zostało bieganie w temperaturze 30 stopni Celsjusza i głowa musiała być cały czas skoncentrowana, by utrzymać prędkość – dodawał Alan. Co ciekawe, za jego plecami w końcowej klasyfikacji uplasowało się 23 rywali, wszyscy reprezentujący Turcję.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 30 września - E-WYDANIE dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze