O tym, że DW 423 w Obrowcu wymaga kompletnej przebudowy, wiadomo już od dawna. Ludzie skarżą się, że główna ulica w wiosce jest w opłakanym stanie. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat napisano wiele pism i próśb w sprawie remontów. Niestety na niewiele one się zdały.

W przeszłości Zarząd Dróg Wojewódzkich w Opolu tłumaczył, że warunkiem przeprowadzenia generalnej przebudowy tego odcinka było wybudowanie kanalizacji na terenie sołectwa. Parę lat temu samorządowi gminy Gogolin udało się pozyskać dotację na budowę sieci. Inwestycję zrealizowano, a odbioru przedsięwzięcia dokonano jesienią ubiegłego roku. Mieszkańcy Obrowca liczyli, że to będzie kluczowy moment i modernizacja głównej ulicy w miejscowości w końcu ruszy. Nic bardziej mylnego. Mamy lato, a stan drogi po budowie kanalizacji tylko się pogorszył.
Miarka się przebrała. Mieszkańcy Obrowca są tak zdenerwowani całą sytuacją, że postanowili ją nagłośnić w mediach. W ubiegłym tygodniu zaprosili naszą redakcję do udziału w spotkaniu, podczas którego wylali wszystkie swoje żale. Lista pretensji była długa, a niektórym puszczały nerwy. Trudno się dziwić, skoro sytuacja jest dramatyczna.

Zorganizowali spotkanie. Przyjedźcie i zobaczcie sami
Spotkanie, o którym mowa, odbyło się w środę 18 czerwca na terenie sołectwa. Udział w nim wzięło kilkudziesięciu mieszkańców Obrowca. Atmosfera była nerwowa, ale trudno się dziwić. Ludziom pękają domy, a niektórzy boją się o życie swoich dzieci.
- Nasze domy aż drżą i pękają – mówił Jacek z Obrowca. –Obietnice o remoncie drogi słyszymy już od 18 lat i co?! Ciągle ta sama śpiewka! Będzie kanalizacja, będzie remont. I co mamy?! Jeden wielki bajzel.
Mieszkaniec wyraźnie podkreślał, że od czasu oddania do użytku kanalizacji stan infrastruktury drogowej znacznie się pogorszył. Być może kierowcy przejeżdżający przez wioskę tego nie widzą, aczkolwiek ludzie mieszkający przy głównej ulicy już tak. Mankamentów jest sporo.
- Rozwalone krawężniki powsadzali byle jak, studzienki są zupełnie niewydolne – dodał Jacek. - Po opadach deszczu woda w niektórych miejscach tak zalega, że na jezdni robią się jeziora. Co gorsza, w przeszłości niektóre studzienki zapadły się pod ziemię. Na szczęście nikt nie wpadł w taką pułapkę, ale to jest już gruba przesada.

Sporo uwag miała również Renata z Obrowca, która przeprowadziła się do sołectwa kilkadziesiąt lat temu. Mówi, że od lat jest ignorowana przez zarządcę drogi.
- Pierwsze pisma zaczęłam wysyłać już po 2000 roku – komentowała Renata. – Chyba tylko po to, żebym się odczepiła, przyjechali drogowcy i naprawili niewielki pas tuż pod moim domem. No ale co z resztą? Od tego czasu nic się nie zmieniło, a wręcz przeciwnie, jest znacznie gorzej.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 24 czerwca - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze