W świecie, gdzie rękodzieło coraz częściej ustępuje miejsca masowej produkcji, są jeszcze osoby, które w swojej pracy potrafią zatrzymać czas. Elżbieta Rinke to artystka – choć sama tak o sobie nie mówi – która zamienia pierniki w małe dzieła sztuki. A Wielkanoc to dla niej czas wyjątkowy. Owieczki z uroczymi oczkami, pastelowe zajączki w marchewkowych autach, kolorowe pisanki – jej prace są nie tylko smaczne, ale i hipnotyzująco piękne.
– Na początku są całkiem „gołe”, stoją na blaszce i trochę mnie onieśmielają – przyznaje Elżbieta Rinke. – Gdy tylko przygotuję biały lukier, dodam kolory… zaczynam malować, potem suszę, znów maluję… i nagle one ożywają. Nabierają charakteru – opowiada.
Jej historia zaczęła się ponad dekadę temu – od nieśmiałych prób, wielu błędów i jeszcze więcej samozaparcia. Wówczas nie było jeszcze kursów online, filmików na YouTube czy przepisów krok po kroku. Wszystkiego trzeba było uczyć się samemu, często metodą prób i błędów.
– Musiałam sama dojść do tego, jaka gęstość lukru jest dobra do konturu, jaka do wylewania tła, jak nie rozlewać kropek... – opowiada Elżbieta Rinke. – Wszystkiego uczyłam się na własnych ciastkach – Każdy detal w tej pracy ma znaczenie. Trzeba wiedzieć, jak rozrobić lukier, by był idealny. Kiedy suszyć, a kiedy malować. Jak użyć specjalnej maty perforowanej, by pierniki były idealnie równe z każdej strony. Żeby piernik z jednej strony był płaski, używam maty perforowanej. Dzięki temu łatwiej wylać poszczególne elementy – wyjaśnia.
To właśnie te drobiazgi robią różnicę. To one sprawiają, że dzieci – zanim mama zdąży schować do torebki – już odgryzają uszko zajączkowi.
– I wtedy myślę: dobrze, znaczy, że się spodobało i na pewno smakowało – mówi Elżbieta Rinke. – Najczęściej mówią: „aż szkoda zjeść!”. To bardzo budujące. Nie ma jednak dla mnie większego komplementu niż uśmiech na twarzy tych, którzy biorą pierniki do ręki, podziwiają i gratulują – dodaje.
Pasja do dekorowania ciastek często rodzi się z ciekawości – wystarczy jedno zdjęcie w Internecie, jeden zachwyt nad detalem, by zapragnąć stworzyć coś podobnego. Koronkowe wzory, misterne zdobienia, perfekcja w każdym calu – to wszystko staje się celem.
– Zobaczyłam kiedyś w Internecie piękne koronkowe pierniki i pomyślałam: spróbuję – opowiada Elżbieta Rinke. – Choć początki były trudne, coś mnie w tym wciągnęło na dobre. Z czasem stało się to nie tylko pasją, ale i sposobem na wyrażenie siebie. Każdy piernik to małe dzieło sztuki – komentuje.
Artystka stale rozwija swoje umiejętności, testuje nowe techniki dekoracji, używa barwników w proszku, żelu, a także tych przeznaczonych do aerografu. Tworzy szkice wzorów nawet na papierze – zanim przeniesie je na ciastko.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 15 kwietnia - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze