Dzień Długu Ekologicznego wylicza się, porównując globalny ślad ekologiczny (zużycie zasobów) z biologiczną zdolnością Ziemi do regeneracji. Gdy zużycie przewyższa możliwości planety, zaczynamy żyć ponad stan, niszcząc lasy, nadmiernie eksploatując oceany i emitując więcej CO₂, niż ekosystem może pochłonąć.
Jak oblicza się ten dzień?
Metoda jest prosta, choć niepokojąca. Najpierw oblicza się całkowitą zdolność Ziemi do odnawiania zasobów w ciągu roku, następnie dzieli się ją przez globalne zużycie tych zasobów, a wynik mnożony jest przez liczbę dni w roku. Efekt? Data, po której zaczynamy żyć ponad ekologiczne możliwości naszej planety. W latach 70. XX wieku ludzkość jeszcze mieściła się w tych ramach. Pierwszy raz przekroczyła tę granicę w 1986 roku, a oficjalnie Dzień Długu Ekologicznego ogłoszono w 1987 r. Od tamtej pory data ta z roku na rok przypada coraz wcześniej – z wyjątkiem 2020 r., gdy pandemia COVID-19 spowolniła gospodarkę i przesunęła DDE na 22 sierpnia.
Kto płaci za nasz konsumpcyjny styl życia?
Choć problem dotyczy całej ludzkości, kraje bogate zużywają nieproporcjonalnie więcej zasobów niż biedniejsze. Przykładowo, gdyby każdy mieszkaniec Ziemi żył jak przeciętny Amerykanin, potrzebowalibyśmy pięciu planet, by zaspokoić globalny popyt. Gdyby natomiast wszyscy żyli jak przeciętny mieszkaniec Kataru - potrzebowalibyśmy aż 9 Ziem. Z kolei gdyby wszyscy na świecie żyli jak przeciętny Polak potrzeba by 3 planet. Ta dysproporcja pokazuje, że rozwiązanie problemu wymaga przede wszystkim zmian w krajach najbardziej rozwiniętych.
Eksploatacja surowców przez kraje rozwinięte często odbywa się kosztem państw globalnego Południa, które eksportują tanie towary, nie uwzględniając kosztów środowiskowych. W efekcie dług ekologiczny stał się większym obciążeniem niż dług finansowy – w 2008 r. jego wartość przekroczyła 1,8 biliona dolarów.
Czy można odwrócić ten trend?
Organizacje takie jak Global Footprint Network i Fundacja Nowej Ekonomii wskazują, że kluczem jest m.in.: ograniczenie emisji CO₂, zalesianie, gospodarka o obiegu zamkniętym, zmniejszenie konsumpcji mięsa (wyprodukowanie 1 kg wołowiny pochłania 40 000 litrów wody). Naukowcy podkreślają, że bez radykalnych zmian do 2050 r. będziemy potrzebować dwóch planet, by zaspokoić nasze potrzeby. Czy zdążymy zmienić kurs? Odpowiedź zależy od działań, które podejmiemy już dziś. „Nie dziedziczymy Ziemi po naszych rodzicach, pożyczamy ją od naszych dzieci” – napisał niegdyś Antoine de Saint-Exupéry, które nabierają dziś szczególnego znaczenia. Czy uda nam się spłacić ten dług? Czas pokaże.
Choć sytuacja wygląda groźnie, niektóre kraje pokazują, że zmiana jest możliwa. Dania zmniejszyła swój ślad ekologiczny o 30% w ciągu ostatnich 20 lat. Podobne działania podejmują inne państwa europejskie.
Kluczowe będzie, czy uda nam się „wypłaszczyć” krzywą zużycia zasobów w najbliższych latach. Jak podkreślają naukowcy - zegar tyka, a Ziemia nie wystawi nam wiecznego kredytu.

Napisz komentarz
Komentarze