Fatalny stan drogi wojewódzkiej nr 423 w Obrowcu doprowadził mieszkańców do ostateczności. Po latach niespełnionych obietnic remontu wyszli na przejście dla pieszych i wstrzymali ruch.
– Będziemy tak chodzić do skutku – mówią, zapowiadając kolejne protesty, jeśli władze nie rozpoczną modernizacji.
Piątek, 8 sierpnia, tuż przed godziną 16.00. Na przejściu dla pieszych głównej trasy prowadzącej przez Obrowiec – drogi wojewódzkiej nr 423 – pojawili się mieszkańcy w kamizelkach odblaskowych. W rękach trzymali transparenty, a na posesjach przy trasie wisiały banery. Od najmłodszych po seniorów – wszyscy, którzy mogli, porzucili codzienne obowiązki, by wziąć udział w akcji.
Protest miał prostą formę: spacer po pasach. Policja czuwała nad bezpieczeństwem i płynnością ruchu, czasami studząc napięcie między kierowcami a blokującymi. Nie brakowało kierowców okazujących poparcie, choć byli i tacy, którzy trąbili z irytacji.
Na miejscu pojawili się przedstawiciele Zarządu Dróg Wojewódzkich, którzy przyglądali się sytuacji. Mieszkańcy nie kryli emocji:
– Od tego huku i wstrząsów szklanki same wyskakują mi z szafki!
– Kto mi wypłaci odszkodowanie za popękany dom?
Zapowiedź jest jednoznaczna – protesty będą powtarzane, aż władze podejmą konkretne działania.
– Będziemy tak chodzić do skutku – podkreślają organizatorzy.
O tym, że DW 423 w Obrowcu wymaga gruntownej przebudowy, wiadomo od dawna. Dziury, koleiny, rozwalone pobocza i niewydolne studzienki – to codzienność mieszkańców. Przez lata słyszeli oni od władz wojewódzkich, że remont będzie możliwy dopiero po budowie kanalizacji.
Kanalizację ukończono i odebrano jesienią ubiegłego roku. Jednak zamiast wyczekiwanej modernizacji, stan nawierzchni jeszcze się pogorszył.
– Obietnice o remoncie słyszymy już od 18 lat i co?! Ciągle ta sama śpiewka! Będzie kanalizacja, będzie remont. I co mamy?! Jeden wielki bajzel – mówił w czerwcu na spotkaniu z mieszkańcami Jacek z Obrowca. (Nasza redakcja pisała o tym jako pierwsza w czerwcu tego roku tutaj: https://www.tygodnik-krapkowicki.pl/artykul/5274,remont-albo-strajk)
Problemy są liczne: po deszczu na jezdni tworzą się kałuże przypominające jeziora, krawężniki są poprzesadzane, a w przeszłości niektóre studzienki zapadły się pod ziemię. Renata, mieszkanka sołectwa od kilkudziesięciu lat, podkreśla, że jej liczne pisma do zarządcy drogi od początku XXI wieku nie przyniosły realnej poprawy.
– Od tego czasu nic się nie zmieniło, a wręcz przeciwnie, jest znacznie gorzej – ocenia.
W czerwcu tego roku, podczas spotkania z udziałem kilkudziesięciu mieszkańców, padło ultimatum: albo remont, albo blokada drogi. Sierpniowa akcja na pasach jest więc realizacją zapowiedzianego planu.
Więcej o proteście i jego kulisach – we wtorkowym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego 12 sierpnia.
Napisz komentarz
Komentarze