„Kórnica, mała wieś pod Krapkowicami, co roku w czasie żniw zmaga się z tym samym problemem. Na drogi trafia ziemia z pól, a mieszkańcy i rolnicy zaczynają się kłócić.
Ludzie skarżą się, że drogi stają się „brudne” i „zniszczone”, a samochody muszą jeździć wolniej. Padają nawet groźby wzywania policji, czy zgłaszania spraw do urzędu gminy.
Inni mieszkańcy, zwłaszcza ci związani z rolnictwem, odpowiadają: taka jest cena żniw i życia na wsi, tu zawsze było błoto, kurz i nawozy, a asfalt nigdy nie będzie czysty jak w mieście. Rolnicy wyjeżdżają ciężkim sprzętem na pola, traktory i kombajny kursują niemal bez przerwy, a wraz z nimi na asfalt trafiają grudki ziemi, kurz i resztki słomy. To naturalne zjawisko, nieodłącznie związane z życiem na wsi. Co roku ta sama scena: jedni straszą policją, inni krzyczą, że „wieś to wieś, a nie salon z dywanem”. Jak mówi starsza mieszkanka Kórnicy: „Za moich czasów to człowiek się cieszył, że sąsiad w ogóle coś orze i sieje, bo było co do garnka włożyć”. A teraz? Afera, bo ziemia jest na ziemi. Awantury o kilka grudek pokazują, jak bardzo Kórnica potrafi się podzielić. Jedni chcą „wsi bez wiejskiego klimatu”, drudzy bronią tradycyjnego stylu życia i pracy w polu. Efekt? Kolejny sezon żniwny zamiast święta zbiorów zamienia się w festiwal pretensji. W Kórnicy coraz częściej mówi się, że to nie pola, lecz wieś sama w sobie staje się polem bitwy – i to o sprawy tak błahe jak trochę ziemi na drodze. Rolnicy tłumaczą, że nie da się inaczej. Gdy kombajny i ciągniki zjeżdżają z pól, ziemia po prostu zostaje na oponach. Nie robimy tego specjalnie. Jak pada, to koła są całe w błocie. odpowiada jeden z gospodarzy.
Starsza mieszkanka wsi wspomina: Kiedyś żniwa to było święto. Teraz ludzie dzwonią na policję, bo na drodze leży trochę ziemi. Świat się zmienił.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 23 września - E-WYDANIE dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze