- Kolekcja Beaty Matuszek-Bomby to setki unikatowych filiżanek i porcelanowych naczyń.
- Pasja zaczęła się od... smartfona i facebookowej grupy miłośników porcelany.
- Codziennie pije kawę z innej filiżanki – każda ma swoją historię i duszę.
W świecie, w którym wiele rzeczy staje się jednorazowych, Beata z Gogolina udowadnia, że piękno i historia mogą kryć się w… filiżance. Jej kolekcja porcelanowych skarbów liczy setki egzemplarzy – każdy z nich ma swoją opowieść, a o porcelanie mogłaby opowiadać godzinami. I robi to z taką pasją, że niejedna osoba, słuchając jej, sama zaczyna dostrzegać urok delikatnych wzorów i finezyjnych kształtów. Ale po kolei. Wpierw powiedzmy sobie, jak zrodziła się ta niecodzienna pasja.
Zaczęło się od… telefonu
Wszystko zaczęło się blisko 7 lat temu. Wtedy syn Beaty wpadł na pomysł, żeby kupić swojej mamie smartfon. To miało być prawdziwe „okno na świat”.
- Od zawsze byłam aktywna społecznie – mówi Beata Matuszek Bomba. – Byłam członkiem szkolnej rady rodziców i to był wspaniały czas. Syn żartował, że po zakończeniu pełnienia tej funkcji nie mogę przecież siedzieć bezczynnie i nic nie robić (śmieje się), więc kupił mi smartfona i zapisał mnie do internetowej grupy skupiającej miłośników porcelany z całej Europy.
W tym czasie w domu państwa Matuszek było już kilka porcelanowych cudeniek, ale dopiero po zapisaniu się na grupę facebookową Beacie przyszedł prawdziwy apetyt na powiększenie swoich zbiorów.
- Zaczęłam kupować filiżanki na tzw. live’ach – wspomina Beata. – Na wspomnianej grupie ludzie z całej Europy pokazywali swoje porcelanowe cudeńka. Muszę przyznać, że niektóre z nich to prawdziwe unikaty. I tak to się wszystko zaczęło.
Zanim skomentujesz przeczytaj całość w aktualnym wydaniu Tygodnika Krapkowickiego z 27 maja - e-wydanie dostępne tutaj.
Napisz komentarz
Komentarze